Czy wiesz, że do niedawna nikt z moich znajomych nie wiedział, że od 2 lat prowadzę najprężniej rozwijający się w Polsce blog i kanał na youtube o dwujęzyczności, wielojęzyczności dziecięcej, książkach dla dzieci w językach obcych i pokrewnych tematach?
Jakoś tak trzymałam ten projekt w tajemnicy, bo zawsze wydawał mi się jeszcze za bardzo “under construction”, niedokończony, w powijakach. A przecież ja w życiu kieruję się zasadą, że teraz to nie jest “zdjęcie przed”, a w odległej nieznanej przyszłości będzie “zdjęcie po”.
Teraz jest teraz i to co mamy teraz jest najlepsze jakie może być na ten moment.
Postanowiłam więc przebudować bloga i usunąć teksty, które miały być “podbudówką” pod to czym ten mój wyimaginowany przyszłościowy blog miał być, a zaczęłam pisać o tym, co dla mnie w dwujęzyczności liczy się teraz. O tym, co ważne jest teraz. W najlepszej wersji, jaką jestem w stanie wyprodukować teraz.
I nieśmiało wrzuciłam link do Elo Pomelo na swój prywatny profil na facebooku. Zaczęły pojawiać się pojedyncze lajki od znajomych nazwisk, ale żadnego wielkiego odzewu nie odnotowałam.
Do czasu, aż zauważyłam, że to właśnie znajome osoby zagadują do mnie w kwestii bloga podczas spotkań, mamy kolegów i koleżanek moich synów z przedszkola i szkoły mówią, że wchodziły, widziały, czytały i im się podoba. Że dają kciuki w górę na moim kanale parentingowym na youtube. Czyli, że wstydu nie ma.
Bo wiesz, to zawsze tak łatwiej wypuścić coś do nieznajomych ludzi w Internecie, których prawdopodobnie nigdy w życiu nie spotkasz i nie spojrzysz im w oczy. Nawet jak pomyślą, że to gniot, to przecież nigdy się o tym nie dowiesz.
Nigdy wcześniej nie opowiadałam chyba ani na blogu, ani w żadnych swoich kanałach w social mediach (a jestem z Elo Pomelo na instagramie, facebooku, twitterze i linkedin) o genezie nazwy tego projektu. Otóż, pomysł na bloga chodził za mną i chodził. Miałam zresztą piękną kilkuletnią przygodę z Mo Bloguje, jednym z pierwszych w polskiej blogosferze blogów o eko i wege rodzicielstwie, na którym były ładne autorskie zdjęcia. Trendy tematyka, niezła strona wizualna i silne opinie sprawiły, że tamtego bloga odwiedzało po kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy osób miesięcznie. Ale ja nie chciałam wracać do tamtego bloga! Chciałam stworzyć zupełnie nowe miejsce i zupełnie inne. Takie, na którym mogłabym podzielić się przemyśleniami, wiedzą, a w końcu i doświadczeniami i swoją drogą jako rodzica do stworzenia w domu wielojęzycznego środowiska dla moich dzieci.
Pamiętam, jak przez dobrych kilka tygodni gadałam o tym z Klaudią z sisandkids.pl, która wówczas mieszkała we Wrocławiu i spotykałyśmy się tak często jak tylko mogłyśmy. I pewnego dnia wymyśliłam! Niewiele się zastanawiając, kupiłam domenę EloPomelo.pl, która miała łączyć w sobie coś swojskiego, znanego, z czym czujemy się dobrze i znajomo (powitanie “elo”, które mi kojarzy się z podwórkiem, ludźmi, z którymi dobrze się znamy i świetnie czujemy) z elementem egzotycznym (a tym dla mnie jest owoc pomelo, i w dodatku się rymuje!).
Samo wymyślenie nazwy bloga dało mi takiego powera, że stałam się super płodną autorką tekstów o dwujęzycznym wychowaniu, wartościowej muzyce dla dzieci, która wspiera przyswajanie języków, a także w ogóle o komunikacji z dziećmi (sztuka, w której wciąż mam jeszcze komunikacyjny odpowiednik białego pasa w karate, czyli wiele przede mną). To było tylko, a jednocześnie aż 2 lata temu.
Aktualnie na blogu dostępne są tylko teksty z tego roku (tutaj znajdziesz WSZYSTKIE TEKSTY W KOLEJNOŚCI ALFABETYCZNEJ), ale ponieważ wzięło mnie na wspominki, to wybrałam kilka starszych postów, które były opublikowane przed przebudową bloga, i przygotowuję ich remake. W lepszej, bardziej dopracowanej wersji. Po liftingu. Wiem, że to były jedne z popularniejszych tekstów, które napisałam i niektórzy dopominali się o ich powrót. Także wrócą.
Aktualnie na blogu dostępne są tylko teksty z tego roku (tutaj znajdziesz WSZYSTKIE TEKSTY W KOLEJNOŚCI ALFABETYCZNEJ), ale ponieważ wzięło mnie na wspominki, to wybrałam kilka starszych postów, które były opublikowane przed przebudową bloga, i przygotowuję ich remake. W lepszej, bardziej dopracowanej wersji. Po liftingu. Wiem, że to były jedne z popularniejszych tekstów, które napisałam i niektórzy dopominali się o ich powrót. Także wrócą.
Pamiętam, że na moje urodziny (te osobiste, nie tam żadne blogowe) ktoś życzył mi, żeby mój blog „się rozkręcił” i żebym na nim zarabiała gruby hajs. A ja wcale nie chcę! Wiem, że kołcze od blogowania i biznesu online wmawiają światu, żeby zacząć pisać blog, bo potem można rzucić etat i sprzedawać produkty wirtualne z Malediwów. Tylko że ja mam pracę, którą uwielbiam, jestem w niej dobra, czuję się doceniana i nie śnię nawet by ją rzucić. Fakt, szykuję się do sprzedaży kursu online, ale powoli, w swoim tempie i w momencie, w którym rzeczywiście będę miała czas i zasoby mentalne, by tę całą sprzedaż i przebieg kursu obsługiwać (wszak lubię pomagać osobiście, być dla ludzi, gdy mnie potrzebują, wyjaśniać niejasności na bieżąco). Napisałam też książkę dla dzieci, ale okazało się, że gdy wreszcie się do tego zebrałam, moja „upatrzona” i „wstępnie zagajona” ilustratorka jest totalnie zabookowana na najbliższy czas.
No i trudno, bez ciśnienia. Dla mnie ten blog to dobra zabawa, sposób na podzielenie tym, czego mi brakowało, gdy zaczynałam przygodę z wprowadzaniem języków w moim domu. I przede wszystkim cudowna, zaangażowana społeczność, z którą mam cały czas kontakt, z której większość osób znam lub kojarzę po imieniu, wiem jak mają na imię ich dzieci, jakie ich rodziny mają trudności z językami i wspieraniem dzieci we wszechstronnym rozwoju, jakie odnoszą sukcesy. Taki krąg kobiet, które chcą dać dzieciom super fundamenty na dalsze życie.
A wiesz co jest najlepsze? Że ja nie jestem tutaj jakąś guru, kołczem, przewodnikiem. Owszem, zabieram Cię czasem w podróż, ale idziemy ramię w ramię, bo ten blog to też moja droga do tego, by wychować fajne, pewne siebie dzieci, małych obywateli wielkiego świata, którym nieobce będą różnice językowe i kulturowe.
Dziękuję wszystkim osobom, które dołączyły do mnie w ciągu ostatnich 2 lat - czy to na samym początku, czy niedawno. Fajnie się dla Was pisze, fajnie się z Wami rozmawia.
Mam nadzieję, że na trzecie urodziny bloga spotkamy się na żywo na koktajl z pomelo i powiemy sobie “elo” twarzą w twarz. Gdzieś w górach. Z dużą ilością książek po angielsku na wymianę. I winem ;)
Elo!
6 Comments
Wszystkiego najlepszego elo pomelo! Nigdy nie komentuje ale zawsze czytam. Dzieki Tobie kupilam duzo ksiazek ktore moim coreczkom przypadly do gustu! Dzieki!
Dzięki, Weronika! Komentuj, komentuj, żebym wiedziała, że jest dla kogo pisać!
Elo Moniko, znów odwiedzam Twoją stronę. Świetnie się czyta Twoje teksty. Ciągle do nich wracam😉
Wow, dziękuję Ci bardzo za te słowa Magda!
Szkoda ze nie ma tych starszych tekstow ale super, ze jestes dalej i dalej zachecasz do dwujezycznego wychowania!
Nowsze są lepsze 🙂